wyjazdy, powroty
Pieśń dziękczynna
Cykady i gołębie i gonitwy saren,
pola arbuzów i Pola Marsowe,
przenikliwie pachnące zasypianie ziół,
jaskrawość jaskrów, chłodny szyk rododendronów,
kolumny i posągi, wieże i bulwary:
wszystko płynęło, chociaż było źródłem,
drgało, odbite w szybach i zaraz porwane.
Zdawało mi się wtedy, że wystarczy biec,
by oddalał się kres, zetknięcie morza z niebem,
wystarczy łapać w biegu myszy, muszle, muchy,
potrząsać klejnotami z ptasich piór i pyłu,
więc biegłam, pożądliwa i nienasycona,
ucząc się w drodze, czego nie trzeba żałować.
Pełne było szaleństwa, zachwytu i magii
życie, to niecierpliwe umierania.
Obdarowana zostałam nad miarę
i mogę - chociaż nadal głodna i spragniona -
żywić pokorną wdzięczność resztkami pamięci.