Martwa natura ze starym małżeństwem

* * *

To nie ja się starzeję, to pejzaż się zmienia,
klematis sięgnął już pierwszego piętra,
rzeka wyprostowała koci grzbiet,
gruba, wyfiokowana sąsiadka z parteru
nie siedzi w oknie, umarła lub wyszła.
Stoję przed bramą, zaglądam do środka
przez kółko wychuchane w mrożnym kwiecie
i widzę siebie na ławce w pociągu,
tłumaczącą niemądrym, nieufnym dorosłym,
że nie my odjeżdżamy, że to świat ucieka.