ciemna twarz
Grupa przed dworcem
Od nich nie dowiem się gdzie są, być może w piekle,
być może na Olimpie, wspólny język
miedzy nami jest mitem, oni porzucili
świat, który znam i który potrafię opisać
z mniejszym lub większym bólem, ale zrozumiale
dla większości, uciekli w bezpowrotny wymiar
za szczelnie zamkniętymi drzwiami, tak po prostu,
tak zwyczajnego dnia, że nikt nie słyszał
dźwięku nożyc. Ich wąskie, uparte żrenice
nie przepuszczają światła, ciepła, deszczu. Obojętne
wobec nieostatecznych strachów i nadziei
przynależnych obecnym. Pożarły ich węże,
hera, straszna bogini, panuje nad nimi
nieodwołalnie. Spóżnieni przechodnie
odwracajac wzrok (nie jestem stróżem brata swego),
znikają za zakrętem, w normalnej ciemności.