chryzantema
Florencja déja vu
Florencjo, znam cię jak własną kapotę,
którą przed narodzeniem ukradł mi zły los,
choć przy największym nawet wysiłku pamięci
nie mogę znależć daty naszego spotkania.
Może w zamierzchłym życiu, może przed wiekami
miałam tu swoje miejsce, wcisnęłam się chytrze
w lukę pomiędzy księciem a żebrakiem,
jako wcielenie diabła, kramarz, dworski ukłon,
gołąb, dziewka wszeteczna lub fragment spirali
DNA, przeznaczony do rozpowszechnienia.
Ulice, mury, mosty, zapachy z trattorii,
włóczęga dusz, niepewność, co z czego wyrasta,
z rewerencją dla własnej, niejasnej historii
wracam na znane place nieznanego miasta.