Martwa natura ze starym małżeństwem

Powitanie

Pies wwąchuje się pilnie w ślady na dłoniach i płaszczu -
gdzie cię nosiło, którą odwiedziłaś wyspę,
kogo głaskałaś, cyklopów, syreny,
czy labradora z tego czerwonego domku,
postarzałaś się o tysiąc woni
z tysiąca miejsc zebranych, zresztą nic dziwnego,
minęło już pięć godzin, spory kawał życia.
Wdepnęłaś w coś po drodze, pokaż no podeszwę,
ktoś cię popchnął, ktoś dotknął, zaczadził perfumą,
nie uciekłaś przed deszczem, minęłaś piekarnię
i znowu miałaś w ustach te cuchnące rurki,
trudno cię znaleźć pod tym całym światem,
który na tobie osiadł, ale koniec końców
nie wątpię, że to ty. Wyglądasz, jakbyś sama
nie była tego pewna? Popatrz na mój ogon,
on nie potrafi kłamać, ani wymyślać historii,
jesteś wciąż tym, kim byłaś.

Co wieczór Itaka.