Martwa natura ze starym małżeństwem

O radzeniu sobie z życiem

Wystarczy je polubić.
Nie zaraz, cóż znowu,
będą się zdarzać wpadki,
zaklęcia, że nigdy,
pewności już na zawsze
długie jak westchnienie,
utopione w porywach
wątłe kiełki ładu.

Z klęska, czy z pieśnią,
czy szminką na ustach,
zawsze będzie się chciało
dokładnie przeciwnie,
jeszcze nieraz się zdmuchnie
karcianą warownię
nadmierną gotowością,
przedwczesną przyjażnią.

Więc może lepiej zacząć
od najprostszych liter,
żeby to, co pisane
stanęło otworem,
to znaczy brać do ręki
kosmaty liść szałwii,
grzebać w stygnącym żarze,
karmić psy i koty,
podglądać wielkie bitwy
staczane w kałużach.

A potem, powolutku,
zaufać na palec,
na odgarnięty kosmyk,
na tańczący promień -

- aż uda ci się zrobić
mały krok człowieka
i wyjdziesz z czarnej dziury
w ciepły mrok wieczoru,
gdzie niepojęta wdzięczność
i niebo gwiażdziste.