czary

Sen z wilkiem

Przyśniłeś mi się dzisiaj bracie wilku,
siedzieliśmy w altanie nad winem i serem,
pod rozkwitającymi gronami glicynii,
gawędząc w duchu wzajemnego zrozumienia.

Opowiadałeś mi o swych budowlach -
wąziutkich korytarzach, wysklepionych wnętrzach,
o pracy, w której musisz iść po trupach,
o nowym, lśniącym futrze twojej żony,
o dzieciach, o dramatach miłości i władzy,
warczących pyskach, przegryzionych gardłach,
mówiłeś, jak przed zmrokiem zwołuje się stado,
by grzać łapę o łapę w przyjaznej ciemności
w świecie, gdzie człowiek wilkowi człowiekiem.

Święty Franciszek kiwał się na krześle,
wystawiając do słońca bladą twarz ascety,
mój pies pogryzał ser i chłonął twoje słowa
furkoczącymi na wietrze uszami,
kos podziwiał źdźbło trawy, a uczony Pawłow,
którego we śnie ugryzłam do krwi
w niewyjaśnionym odruchu niechęci,
podkulił ogon i wpełznął pod stolik
mamrocząc, że napuści na mnie swych kolegów.

Przyśniłeś mi się bracie wilku,
jakby nie było wcale między nami
tych wstydliwych zaszłości, nagonki, obławy,
puszenia się pysznego, poczucia wyższości,
jakbyśmy się spotkali dziś, na tym urwisku,
na którym, patrząc czule w twoje złote ślepia,
donośnym wyciem przywołuję stado.